Wstajesz
W połowie przytomny idziesz do WC
Potem kawa, papierosek
Bo to najważniejsze
Ubierasz się
I wychodzisz, nie żegnając z nikim...
Siedzisz cały dzień w robocie
Dajesz pomiatać sobą
Jak marionetką
Udajesz, że nie czujesz
Ale boli...
Zraniony, zdeptany, bez godności
Snujesz się ulicami
Ciągle tymi samymi
Aż dojdziesz na tę jedną
Do domu...
Tam jesteś kimś
Tam odzyskujesz godność, siłę
Krzycząc, bijąc, pomiatając dzieckiem, żoną, psem...
Wypijesz piwko, potem drugie, trzecie...
Później rzucisz dzieckiem o ścianę
Żonę zlejesz kablem
Skopiesz psa
To jest życie...
Władza daje siłę i godność
Nikt się nie obroni, nie odezwie
Robisz, co chcesz i z kim chcesz
Nie myślisz, nie martwisz się...
Po demonstracji siły zostaje łóżko... zasypiasz
A potem budzisz się rano
Wstajesz
W połowie przytomny idziesz do WC
Kawa, papieros
Bo to najważniejsze
Ubierasz się
I wychodzisz nie żegnając sie z nikim
Bo już nie masz z kim...